Nad miską pełną rozgrzewającego krupniku otwieram folder ze zdjęciami z października. Nieprzypadkowo miesiąc temu pokazałam tylko część fotografii zrobionych podczas porannego spaceru. Zostawiłam je na deser. Na ten czas, jaki właśnie się zaczął. Zimno i ciemno. Ten czas ma swoje plusy. Można wyciągnąć grube swetry i kolorowe szale. Zrobić wieczorem grzańca i pić gorącą czekoladę z chili. Zajadać się sytymi potrawami, które nijak nie pasują do upalnych popołudni. Planować co na święta i wypiekać drobne ciasteczka. Można też owinąć się kocem i wspominać te dni, które były ciepłe.
Wijące się bluszcze. Uginające się pod ciężarem owoców małe jabłonki strzeżone przez babie lato owinięte na drucie kolczastym. Słoneczniki kręcące głowami w stronę słońca wyłapujące każdy jego promyk. Tak jak winogrona wykradane ukradkiem z krzaków. Ostatnie dmuchawce.
O misce krupniku wspomniałam nieprzypadkowo...skroiłam do niej warzywa, które dojrzewały w słońcu na babcinej działeczce. To właśnie na te ogródki działkowe wybrałam się o poranku tego październikowego dnia!
Piękne wspomnienia, nie takie dalekie..:)
OdpowiedzUsuńJakieś 15 kresek na termometrze temu :D
UsuńPiękny był październik w tym roku :)
OdpowiedzUsuń