Z małym opóźnieniem przybywam zdać relację z najpiękniejszego festiwalu na świecie czyli
Przystanku Woodstock, a konkretnie jego XIX edycji. Jak zawsze było kolorowo i różnorodnie.
To jedyne miejsce jakie znam, w którym żeby wyróżnić się z tłumu trzeba naprawdę bardzo się postarać ;)
Ludzie chodzą z arbuzami zamiast czapek, w kowbojskich kapeluszach, poprzebierani lepiej niż na balach karnawałowych (za banana, krowę, afrykańskiego tubylca, Spidermana, a nawet za.... choinkę). Przynoszą ze sobą najróżniejsze gadżety - pod sceną na tłumie "pływał" delfin, dmuchany, rzecz jasna. Zamiast psów wyprowadzają na spacer plastikowe butelki na sznurkach, wszędobylskie są kartonowe tabliczki z napisami "hug me/przytul mnie" (a im bardziej ktoś ubrudzony błotkiem, tym bardziej radośnie podchodzi do tematu, żeby go przytulić). Najbardziej rozbawił mnie w tym roku "żywy posąg" - czyli oryginalny sposób "zdobycia" piwa od przechodniów. 3 facetów stało w bezruchu z tabliczką "żywy posąg - napełnij kufel piwem a sprawisz, że posąg ożyje" (nie jest to dosłowny cytat, ale kontekst jest zachowany) :) :) :) Brawa za kreatywność !
Pokojowa Wiosna Kryszny uratowała nam w tym roku życie ;) W oficjalnej woodstockowej gastronomii woda mineralna (500ml) kosztowała 4zł, a w namiocie Kryszny 4zł kosztował.....5 litrowy baniak :) :) :)
Policzyłam, że od momentu wyjścia z mieszkania, do jego powrotu (czyli w przeciągu 5 dni ) wypiliśmy razem (w dwie osoby) 24 litry wody. Człowieku, który wpadłeś na ten piękny gest sprzedawania wody w rozsądnej cenie - DZIĘKUJEMY !!! Oprócz wody było oczywiście wegetariańskie jedzenie. Moje ulubione, za którym już tęsknię (po cichu kombinuję żeby zdobyć na nie przepis - jeżeli mi się uda na pewno się z Wami podzielę). Scena Pokojowej Wioski miała w tym roku wyjątkowo mocną obsadę - momentami nie umieliśmy zdecydować czy stać u nich czy pod główną sceną ;) Zagrali m.in. Koniec Świata, Blade Loki, Bulbulators i jak zawsze Zielone Żabki.
ASP - czyli Akademia Sztuk Przepięknych. Ogromny namiot (doskonałe źródło cienia w upalne dni), który podczas spotkań z gośćmi wypełniał się ludźmi po brzegi, a na spotkaniu z Kubą Wojewódzkim tłum siedział jeszcze daaaaleko poza nim. Nam udało się posłuchać wywiadów z prof. Lwem-Starowiczem, Miecugowem, ks.Bonieckim, Andrusem, Wołoszańskim, gen. Polko i Jennerem (menadżerem Pink Floyd). Który był najciekawszy ? Nie da się odpowiedzieć na to pytanie. Goście opowiadali o najróżniejszych rzeczach niektórzy bardziej na poważnie, a niektórzy zupełnie dla żartu :) Jedno jest pewne - to świetna inicjatywa żeby zapraszać znane osoby na festiwal, który często w mediach uważanych jest za kontrowersyjny. Dzięki temu mają one możliwość wyrobić sobie o Przystanku Woodstock opinię na podstawie własnych doświadczeń.
Odwiedziliśmy również wioskę motocyklową. Tak jak na zdjęciu widać stalowych rumaków było, aż po horyzont. Więcej o zlocie motocyklowym, który odbył się w trakcie Przystanku Woodstock można przeczytać na moim drugim blogu.
W upalne dni nie tylko w miastach ludzie szukają ochłodzenia, także na woodstockowym polu atmosfera była niezwykle gorąca. Na szczęście Straż Pożarna jak zwykle nie zawiodła :)
Mnie też udało załapać się na darmowy prysznic ;)
Mnie też udało załapać się na darmowy prysznic ;)
Na koniec kilka nocnych ujęć głównej sceny. Obsada w tym roku bardzo przypadła nam do gustu, mnóstwo świetnych koncertów - Farben Lehre z projektem "Historia Punkrocka", Emir Kusturica ze swoją szaloną bałkańską muzyką (uwielbiam jego film "Czarny kot biały kot"), Hunter, który wraz z gośćmi wykonał najważniejsze utwory w historii muzyki metalowej, Antrax, Big Cyc, Ugly Kid Joe, Leningrad i pewnie jeszcze kilku(nastu) innych świetnych wykonawców. A między koncertami pełne emocji okrzyki Owsiaka, który jak zawsze dyrygował główną sceną i całym woodstockowym życiem.
Wróciliśmy zmęczeni. Nie zrozumcie mnie źle - to nie jest miejsce gdzie się wypoczywa (oczywiście zakładam, że ktoś chce skorzystać z bogatej oferty jaką przygotowali organizatorzy). Koncerty trwają do nocy, rano o 10 zaczynają się już spotkania w ASP. W międzyczasie wypadałoby się raz na czas umyć i coś zjeść. Do tego 11 godzin jazdy pociągiem w jedną stronę i wszechobecny upał.
Tam się nie wypoczywa w sensie fizycznym, tam się ładuje akumulatory pozytywnej energii.
Tam człowiek odcina się od wszystkiego, może ubrać co się mu podoba i "róbta co chceta".
Tam nie jedzie się dla konkretnego wykonawcy tam jedzie się dla atmosfery !
MIŁOŚĆ, PRZYJAŹŃ, MUZYKA