lut
28
2014

Tykająca bomba & share week

Od kilku tygodni czuję się jak tykająca bomba. Nie wiem kiedy nastąpi detonacja. Uprzedzając pytanie - nie, nie jestem wściekła. To nie ten rodzaj ładunku. Mój jest pozytywny. W głowie mam dosłownie setki myśli, pomysłów, projektów i innych dupereli. Spisałam to już w listę, jedną drugą, trzecią....i nic...To znaczy mam teraz mnóstwo list i dalej nie wiem co robić ;)

Głównie problem ten dotyczy bloga. Czuję, że coś chce w nim zmienić, że ma być czegoś więcej, a może czegoś mniej. Inny wygląd, inne menu, wszystko inne. Nie no, bez przesady. Bez rewolucji, ale może by tak jednak? Może dodać kulinaria, przecież kocham siedzieć w kuchni? A może więcej fotografii, mniej moich prac, a może jednak więcej? Może polecić kilka miejsc w internetach i w rzeczywistości, napisać wreszcie post co sądzę o kilku sprawach? A może najpierw zmienić szablon? No, ale jak, przecież bez określenia tematyki nie zaprojektuję choćby menu. Koło się zamyka. Nie wiem czego chce. Chce wszystkiego, po trochu....bez sensu. I tak cały czas. 

Wydaję ostrzeżenie. Wkrótce może zapanować tu chaos większy niż we wszechświecie, większy niż w kuchni kiedy gotuję. Dlatego jeżeli wkrótce zobaczysz tu temat, który nijak nie będzie pasował Ci do mojego bloga to wiedz Czytelniku, że na Tobie eksperymentuję. Sprawdzam reakcję, więc reaguj. Bo najbliższy post może być początkiem czegoś nowego, a może być też ostatnim postem w tym temacie jaki tu znajdziesz.  

Wrażenie mętliku w głowie dodatkowo potęgują ostatnio czytane przeze mnie książki (absurdalnie nawet książka "Skup się" mnie nie opamiętała) i przeglądane blogi, wszyscy coś polecają, coś pokazują....i na domiar złego w takim momencie Andrzej z jestkultura.pl ogłosił Share Week. Zbrodnia w biały dzień.

A skoro ogłosił to się przyłączam i swoje typy zgrabnie do listy dopisuję (kolejność losowa, wybrałam blogi na których czytam praktycznie każdy nowy post):


1) jest-rudo czytam głównie ze względu na tematy fotograficzne, ale równie mocno lubię czytać co Natalii siedzi w Jej rudej główce. Pisze lekko i dosadnie. Przewijająca się tematyka DIY umila przeglądanie. Po prostu jest rudo i jest fajnie!

 2) Syl loves - wstyd się przyznać, ale zdarza mi się nie czytać tekstu. Zdjęcia są tak śliczne (zawsze!), a na blogu panuje tak optymistyczna atmosfera, że przeglądam go kiedy chcę poprawić sobie humor.

 3) we grochy - Weronikę śledzę prawie od początku blogowania. Czytając jej posty czuję się jakbyśmy właśnie siedziały razem na kawie. Mimo, że nigdy nie spotkałyśmy się osobiście. Tematykę bloga można podciągnąć pod lifestyle, tylko w odróżnieniu od wielu ten blog jest bardzo szczery. To nie poza, to życie.


4) zielone buty - najlepszy blog dla zabieganych i zapracowanych. Notki są krótsze niż SMS, a niosą większe przesłanie niż niejedna książka. Przeczytasz między jednym a drugim łykiem herbaty - przemyślisz w drodze do pracy ;)

Chętnie poznam Wasze blogowe typy!
A może ktoś ma receptę na lek, który uleczy moją tykającą bombę?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...