Znacie dowcip, że dobra żona jest jak karaluch (czyli widzisz ją albo w nocy albo w kuchni)?
Na jego podstawie spokojnie można uznać, że z ideałem mam wiele wspólnego. Najczęściej w weekendy (ale nie tylko) bezwstydnie oddaję się kulinarnej ekstazie spędzając nieprzyzwoite ilości godzin w kuchni. Fotograficzną odpowiedź na to z czym kojarzy mi się weekend widzicie nad postem (to przedostatnie zdjęcie prezentowane tu w ramach wyzwania u Uli). Tymczasem wróćmy do obiektu pożądania ze zdjęcia.
Świeżo upieczony chleb.
Nikt nigdy mi nie wmówi, że coś się "samo piecze", wiecie te sprawy....zamieszać, poczekać aż wyrośnie, a potem to już tylko wsadzić do piekarnika i ....SAMO się piecze. Choćby huragan właśnie przechodził macie moje słowo, że od momentu wsadzenia chleba do piekarnika (a z ciastami robię podobnie) mogę siedzieć przed piekarnikiem niczym przed ekranem kinowym i oglądać. Obserwować jak ciasto rośnie, jak tworzą się spękania, jak skórka się rumieni i czekać aż zza drzwiczek zacznie się wydobywać ten niepowtarzalny aromat. A potem zaraz po wyciągnięciu nasłuchiwać delikatnego cykania stygnącego chleba, przesuwać palcami do chrupiącej skórce, a kiedy tylko temperatura wypieku na to pozwala wgryźć się w świeżo odkrojoną piętkę. I'm in heaven!
Nie bez powodu mrugnęłam do Aniołka, żeby pod choinkę przyniósł mi prawdziwą biblię chleba czyli księgę "Chleb" J. Hamelman'a. Niech nie zmyli Was mała ilość zdjęć w tej publikacji, opisane tam są rzeczy magiczne, to książka o alchemii chleba, w tym czego nie widać a co kształtuje te wszystkie piękne smaki, aromaty, zapachy. Nie wahajcie się ani chwili - ani nad upieczeniem swojego pierwszego chleba, ani nad zakupieniem książki.
Cytując Lady Pank
Jakiś mądry, który życie znał
miał powiedzieć, że...
że nie z każdej mąki choćbyś chciał
zawsze będzie chleb
Nie wystarczy orać, ani siać
gonić resztką sił
Trzeba jeszcze dobry przepis znać,
żeby skutek był,
skutek był
[Lady Pank, Du, du]
PS
Facet też jest jak karaluch.
Kręci się po kuchni, a gdy już raz znajdzie tam coś do zjedzenia trudno się go pozbyć.
Rozbawiłaś mnie tym dowcipem :D Wszystko wskazuje na to, że też jestem karaluchem ;)
OdpowiedzUsuńKaraluchy są wśród nas ;)
Usuńdobry dowcip :))))))))))))) a puenta jeszcze lepsza :))))
OdpowiedzUsuń:P
UsuńJaki to dobry przepis na taki wspaniały chleb? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen chleb był akurat wynikiem moich eksperymentów (przez przypadek wlałam 300% wody w drugiej fazie zarabiania i potem usiłowałam to naprostować - wyszedł, chociaż trochę inny niż zawsze ;)). Polecam przepisy z Pracowni Wypieków, na początek świetny jest ten:
Usuńhttp://pracowniawypiekow.blogspot.com/2009/10/pszenny-chleb-z-chrupiaca-skorka.html
Prosty w wykonaniu, trzeba tylko odrobinę cierpliwości :) A jak wkręcisz się w pieczenie to książka "Chleb" wciągnie Cię na maksa ;)
W razie pytań pisz śmiało na czarnabiedronka.c@gmail.com :)
Ale za mną chodzi taki chlebek :) Szkoda, że nie mam piekarnika, bo już by właśnie stygł (chleb oczywiście :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Malko
Musisz się wprosić do kogoś na wspólne pieczenie :) Miło spędzicie czas i chleby będą!
Usuń